piątek, 3 kwietnia 2015

O tym się mówi... a szkoda

O tym się mówi…


Świat obiegło zdjęcie syryjskiej dziewczynki, poddającej się na widok wymierzonego w nią aparatu fotograficznego. Wraz z informacją pojawiły się, jak zwykle, spontaniczne napady współczucia tzw. opinii publicznej.
Jak to już bywało w takich sytuacjach, erupcja powszechnego żalu i rozgoryczenia szybko przygaśnie i wrócimy do codziennych spraw, jak na przykład tragifarsa w odcinkach, o roboczej nazwie – prezydencka kampania wyborcza. Reszta zachodniego świata również zajmie się ciekawszymi tematami. Wrócimy m.in. do rozważań o wprowadzeniu codziennych badań psychologicznych pilotów oraz analizy ich sytuacji rodzinnej do trzech pokoleń wstecz. Wraz z ekspertką Joanną Racewicz omówimy obowiązek montażu bezpiecznych drzwi harmonijkowych do kabiny pilotów (tak, aby w przyszłości można było je z łatwością wyważyć), a także wyposażenie pilotów w cewniki. W związku z tym, że od katastrofy minęło już trochę czasu, pani Racewicz może ponowić pytanie do korespondentki TVP: „Co mówią rodziny ofiar?” (pytanie autentyczne, podczas Wiadomości w TVP Info, w odpowiedzi p. Racewicz usłyszała, że dziennikarzom nie pozwolono rozmawiać z rodzinami ofiar). Nota bene jestem bardzo ciekawy jak brzmiałoby pytanie korespondentki. Zapewne coś w rodzaju: „Panie X, w katastrofie zginęła pańska córka. Co Pan na to?”
Mówi się, że poziom intelektualny polityków jest odzwierciedleniem wybierającego ich społeczeństwa, a ja twierdzę, że poziom debaty publicznej jest wprost proporcjonalny do intelektu dziennikarzy. Próbkę możliwości mogliśmy zobaczyć w jednym z odcinków Familiady. Nawet Karol Strassburger nie mógł ukryć konsternacji, chociaż po tylu latach, jako prowadzący widział i słyszał już wiele.
Trzeba jednak oddać honor nielicznym, inteligentnym, dociekliwym i autentycznie realizującym misję. Udaje im się ujawniać afery i przekręty na najwyższych szczeblach władzy oraz pokazywać absurdy polskiej rzeczywistości prawnej (jak np. historia wszechwładnego komornika). Ale gdy przychodzi do analizy i opinii o wydarzeniach spoza polskiego podwórka, to rola naszych dziennikarzy kończy się na relacji pt. „Merkel potępiła…”, „Obama zaapelował o…”, „Putin powiedział, że…”. Czyli dokładnie to, co potrafiłby każdy, kto zna choć jeden język obcy.
Szczególnie frustrujące są relacje z rozmów pokojowych w Mińsku (Francja, Niemcy, Rosja, Ukraina i separatyści-Noworosjanie) oraz negocjacji ws. programu nuklearnego Iranu (USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Iran). Zwłaszcza w tej drugiej kwestii, szczyt możliwości analitycznych dziennikarzy zawęża do ciągłego powtarzania: „Zniesienie sankcji w zamian za ograniczenie programu nuklearnego Iranu”. No i oczywiście: „Zamiast aktualnych 19 tys. wirówek (do wzbogacania Uranu) Iran będzie miał tylko nieco ponad 6 tys.”. Przeciętnemu czytelnikowi (ew. widzowi) nic to nie mówi (piszącemu to dziennikarzowi raczej też nie), ale na pewno od razu czuje się bezpieczniej.

… a to się dzieje!


Jednak gdyby taki dziennikarz wykazał się choć odrobiną inicjatywy w odnalezieniu dodatkowych informacji i spróbował zestawić fakty, to mógłby szerzej naświetlić temat czytelnikom (tudzież widzom). Dlaczego nie zastanowił się, co zmieniło się w ostatnim czasie, że Amerykanie zgodzili się na kompromis, podczas gdy wcześniej odrzucali jakąkolwiek formę irańskiego programu nuklearnego? A może ma to związek pasmem sukcesów rebelii Huti w Jemenie, którą wspiera Iran? Zagraża to bezpośrednio Arabii Saudyjskiej, która od kilku dni prowadzi intensywne naloty na pozycje rebeliantów (wraz kilkoma państwami arabskimi), ale mimo to rebelia wciąż postępuje (kierunku Arabii Saudyjskiej właśnie). Królestwo Saudów jest też zagrożone z północy prze Państwo Islamskie. Ale może nie to jest najważniejsze, bo przecież Saudyjczycy dysponują potężnym arsenałem amerykańskiego uzbrojenia (aktualnie są największymi importerami broni na świecie). A może istotne jest utrzymywanie przez Saudyjczyków wysokiego poziomu produkcji ropy naftowej, przez co cena utrzymuje się na niskim poziomie (nie jest to oczywiście jedyny czynnik, ale na pewno znaczący – II miejsce w światowej produkcji ropy)? Pozwala to Amerykanom „przycisnąć” Rosjan, dla których zysk z eksportu ropy to lwia część dochodów państwa oraz główne źródło waluty. Czyżby Saudyjczycy wywarli presję na USA? – „Trzymamy dla was niskie ceny ropy i Rosjan w szachu, ale wy musicie rozwiązać teraz problem Jemenu.” Czyli dogadać się z Iranem. To jednak chyba za mało dla USA, żeby przez deal z Teheranem popaść w konflikt z Izraelem.
Zatem należy szukać innych powiązań. Państwa, które prowadzą naloty na rebeliantów Huti wspólnie z Saudyjczykami to m.in. Egipt (który ostatnio promuje projekt wspólnej arabskiej armii), Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt i Sudan. Są to kraje, które eksportują ropę poprzez Zatokę Sueską i Kanał Sueski do Europy i USA. Jemen z kolei leży właśnie na szlaku tego transportu. Co więcej, obszar kontrolowany przez rebeliantów jest niebezpiecznie blisko cieśniny Bab-el-Mandeb, która jest bramą do Zatoki Sueskiej dla transportu ropy z Zatoki Perskiej.
Można więc łatwo podzielić koalicjantów operacji przeciwko rebeliantom Huti:

  1. Eksporterzy ropy przez Suez: Katar, Bahrajn, ZEA, Arabia Saudyjska, Kuwejt. W pewnym sensie Sudan, ale tu sprawa jest bardziej skomplikowana.
  2. Beneficjenci transportu przez Suez: Egipt, ZEA, Kuwejt, Arabia Saudyjska (wszystkie te kraje są w dodatku udziałowcami ropociągu SUMED, pompującego ogromne ilości ropy między Zatoką Sueską a Morzem Śródziemnym).
Wszyscy mają wyraźny interes w tym, aby Iran przestał wspierać jemeńskich rebeliantów. A co ma do tego USA (oraz inne kraje wspierające naloty na Huti i siedzące przy stole negocjacyjnym w Lozannie)? Po pierwsze może szukać sojuszników do walki z Państwem Islamskim w Iraku. Jak na razie Saudyjczycy nie palą się do walki, więc może postawili Amerykanom warunek: spokój w Iraku w zamian za spokój w Jemenie. Drugim i najważniejszym powodem jest struktura własnościowa zasobów ropy naftowej na bliskim wschodzie. I tu pojawiają się znajome nam firmy, jak Shell (Holandia/Wlk. Brytania), Total (Francja), Chevron (USA), BP (Wlk. Brytania), ExxonMobil (USA), Texaco (USA), Haliburton (USA), Wintershall (Niemcy) i jeszcze wiele innych. Z drugiej strony są Chiny i Rosja – „po stronie” Teheranu. Rosyjski Gazprom (i pewnie też Rosnieft’) oraz chiński CNPC chcą dostać swój kawałek tortu. Tym kawałkiem wydaje się być irańska ropa.
Podsumowując: 02.04.2015 nie uzgodniono porozumienia, które sprawi, że świat będzie bezpieczniejszy, bo Iran nie wyprodukuje bomby jądrowej. Była to umowa odnośnie podziału wpływów na Bliskim Wschodzie, tj. podziału dochodów z ropy naftowej, panowie i panie redaktorzy!
Ale to tylko pierwszy etap. Teraz pora na Kaukaz. Później Azja Centralna, Malezja, a następnie Morze Wschodniochińskie. No może kolejność będzie nieco inna.

Całe szczęście, że w sobotę znowu Celebrity Splash – widzowie nie muszą włączać mózgów po całym tygodniu pracy, a i komentujący dziennikarze nie będą musieli.