niedziela, 17 kwietnia 2011

Kazachstan – kolebką demokracji

Na początku kwietnia społeczeństwo kazachskie udowodniło po raz kolejny swoje wielkie przywiązanie i zaangażowanie w demokrację. Mimo, że kraj ten stosunkowo niedawno formalnie cieszy się możliwością wybierania najwyższych władz w kraju w wyborach powszechnych, to po raz kolejny wykazał się nieprzeciętną postawą obywatelską.
Podczas niedawnych wyborów prezydenckich frekwencja wyniosła ponad 95%. Rzecz to niesłychana w jakimkolwiek kraju Unii Europejskiej, czy kolebce demokracji – USA, gdzie frekwencja w jakichkolwiek wyborach oscyluje w okolicach 50%. Przykładowo Polsce w ostatnich wyborach samorządowych wzięło udział nieco ponad 47% uprawnionych.
Innymi krajami, w których system demokratyczny cieszy się tak dużą popularnością (sądząc po liczbie obywateli w nich uczestniczących) są m.in. Rosja, Białoruś, czy Chiny. Można także wnioskować, że sytuacja polityczna w tych krajach jest bardzo stabilna. Od wielu lat wygrywają wciąż te same partie. Na Białorusi obecny prezydent Alaksandr Łukaszenka został ostatnio wybrany na czwartą z rzędu kadencję. Nie może się jednak równać z prezydentem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem, który rządzi krajem, jako prezydent od 1991 r. (a faktycznie od 1989 r.). W dodatku Nazarbajewowi nie zaszkodziło zagarnięcie przez członków jego rodziny państwowych spółek energetycznych oraz notoryczne łamanie praw człowieka w Kazachstanie. W ostatnich wyborach uzyskał poparcie ponad 90% wyborców.
W nagrodę za tak niebywałe osiągnięcia kazachskiego społeczeństwa, kraj ten niedawno objął przewodnictwo w OBWE. I to mimo, że organizacja ta nie uznała żadnych wyborów w Kazachstanie, od odzyskania niepodległości w 1991 roku, za demokratyczne. Natomiast prezydent Nazarbajew prawdopodobnie za swoje ponadprzeciętne zasługi dla rozwoju demokracji w kraju i na świecie otrzymał kilkadziesiąt najwyższych państwowych odznaczeń z różnych zakątków świata. M. in. z trzynastu krajów UE (w tym Order Orła Białego).
Możemy tylko pomarzyć o takich mężach stanu i takiej stabilizacji politycznej, jak w Kazachstanie. Do niedawna przykładem świeciły pod tym względem takie kraje, jak Egipt, Tunezja, Libia, czy Jemen. Niestety destabilizacja w Europie rozprzestrzeniła się na Afrykę, co doprowadziło do konfliktów w tych państwach. Jednak polskie władze nie siedzą z założonymi rękami. Niedawno podjęły współpracę z Uzbekistanem w celu wymiany doświadczeń z zakresu funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Na pewno prezydent Islam Karimow udzieli nam wielu wskazówek na temat praworządności. Będziemy wdzięczni!

niedziela, 3 kwietnia 2011

Gruzińsko-amerykańskie laboratorium wywiadu


18 marca w Tbilisi (stolicy Gruzji) odbyło się uroczyste otwarcie nowoczesnego laboratorium bakteriologicznego. Projekt był finansowany przez USA i kosztował 100 mln dolarów. Laboratorium ma za zadanie „wykrywanie chorób zakaźnych i monitoring epidemiologiczny”. To wydarzenie na pewno budujące i wydaje się, że bardziej przysłuży się gruzińskiemu społeczeństwu niż dostawy amerykańskiej broni. Jednak okazuje się, że to dosyć nietypowe laboratorium.
W otwarciu wziął udział premier Gruzji Nika Gilauri, co wydaje się całkiem naturalne. Tymczasem stronę amerykańską reprezentował Andrew Weber, asystent sekretarza… obrony USA ds. obrony przeciwatomowej, chemicznej i biologicznej. Spodziewalibyśmy się kogoś z departamentu zdrowia lub nawet polityki zagranicznej, ale co ma do tego departament obrony? Na przykład to, że część personelu (zarówno gruzińskiego, jak i amerykańskiego) mają stanowić wojskowi. I choć ambasador USA w Gruzji zaprzecza, jakoby w laboratorium miały się odbywać badania nad bronią biologiczną, to część działalności placówki ma być utajniona.
Najwidoczniej Stany Zjednoczone nic sobie nie robią z oskarżeń światowej opinii publicznej o prowokowanie Gruzji do konfliktu z Rosją w sierpniu 2008. I choć budowa laboratorium rozpoczęła się w 2006 roku, to niejasny i zawoalowany sposób działalności placówki może odbić się czkawką Barackowi Obamie. A pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że jej dyrektorem została była dyrektor wywiadu gruzińskiego, Anna Żwania. W końcu, kto lepiej pokieruje laboratorium bakteriologicznym, niż były szef wywiadu? Ma duże doświadczenie w poszukiwaniu rzeczy, których nie widać gołym okiem. A wszystko to w służbie Gruzji i społeczeństwu. Kaukaz wciąż potrafi fascynować.